Saturday 6 January 2018

Found But Not Lost. Chapter 19 - Roy's Bluz



Facet stoi na scenie. Ani nie wygląda, ani nie śpiewa, wręcz monodeklamuje w tremie wersy bluesa... wygląda tak, jakby w jego grze równie ważne, co ruchy rąk były ruchy dolnej szczęki, a kamery wokół doprowadzały go na skraj załamania nerwowego. To nie jest twój guitar hero z plakatu pokoju nastolata. Ale ton jego Fendera Telecastera jest jedyny na świecie. To czasy ZANIM świat usłyszał o Eddie'm Van Halenie. A Roy Buchanan od wielu lat już ma w rękach precyzyjną piłę do cięcia wszystkiego na drzazgi i kawałki. Dźwiękami. Od mniej więcej piątej minuty robi po prostu TOTALNY ROZPIŹDZIEL manualny i dźwiękowy - jedną, dwoma rękami, pstrykaniem palcami, bez kostki. Bez wysiłku, niby dla picu. Patrzysz, słuchasz, japa i kapcie same spadają, a do tego jeszcze są w tym NIE KILOGRAMY, LECZ TONY bluesa.

Nic dziwnego, że ochrzczono go najlepszym nieznanym szerzej gitarzystą świata.

Rok 2018 powinien być w świecie bluesa jego rokiem. Odszedł 30 lat temu, do dziś nie wiadomo, czy sam, czy z czyjejś ręki. Był alkohol, problemy, frustracje artystyczne... Ale bodaj 50 lat (bez miesiąca), z takim talentem, to żaden moment, ni powód by znikać z niebieskiej planety.
Pamiętamy. Robiłeś nieziemską magię, Roy.

No comments:

Post a Comment